21 maja, 2016

Kolejny strój dnia tym razem z przyjęcia, na którym byłam gościem.

Torebkę w stanie jeszcze surowym pokazywałam wam już w poprzednim wpisie. Jak widać podoszywałam do niej koraliki i mam zamiar naszyć ich jeszcze więcej jak tylko czas mi na to pozwoli. Musze się przyznać, że taki projekt robiłam po raz pierwszy i nie zastosowałam tutaj żadnej techniki wyszywania koralikami, a wiem że takowe są. Zrobiłam to „na czuja”, ale myślę że efekt jest zadowalający. Wzór celowo zaprojektowałam w taki sposób, aby torebka prezentowała się dobrze nawet nie wykończona. Kto wie.. Może nawet ją taką zostawię? Jeszcze się zastanowię…

Sukienkę uszyłam sobie rok temu na wesele mojej przyjaciółki. Musiałam zrobić w niej malutką przeróbkę, czyli doszyć ramiączka. Uparłam się wtedy na ten krój, bo wygląda świetnie, ale tylko jak się za dużo nie poruszamy… Niestety w trakcie chodzenia, tańczenia, podnoszenia rąk itd sukienka zjeżdżała, lub za mocno się podnosiła. Uszyłam ją dość ciasno, aby temu zapobiec, jednak kokardy okazały się dość ciężkie no i cóż… jest to na prawdę mało praktyczny krój. Przyszyte ramiączka były strzałem w dziesiątkę. Przez cały dzień kokardki pozostały na swoim miejscu, a mi było o wiele wygodniej. Teraz zbliżają się cieplejsze dni, więc na pewno jeszcze ponoszę tą sukienkę 🙂

Ciekawym dodatkiem do mojego stroju były buty marki Mellissa. Kupiłam je przez internet w promocji w grudniu, krótko przed świętami. Swoją drogą pierwszy raz w żuciu zamówiłam buty przez internet i również pierwszy raz wydałam na nie tyle kasy! Pomimo promocji i tak były drogie jak na moją kieszeń , ale cóż… Zakochałam się w tych kocich uszach 🙂

Kilka słów o marce Melissa
:
Melissy to bytu pochodzące z Brazylii, wykonane z tworzywa mel-flex, które zostało opatentowane. Nie są to zwykłe gumowe buty. Tworzywo jest wysoce zaawansowane technologicznie, miękkie, dopasowujące się i podobno ma mieć takie właściwości, aby stopa się w nich bardzo nie pociła.  Co jest również ciekawostką, buty intensywnie pachną. Ludzie porównują ten zapach do gumy balonowej. Cechą charakterystyczną jest również designe. Mel-flex pozwala na zabawę formą, dlatego buty są często zabawne, kolorowe i nie banalne, potrafią być też bardzo eleganckie. Niewątpliwe są efektowne i na pewno można się dzięki nim wyróżnić z tłumu. Melissa współpracuje ze znanymi projektantami i tak powstały np słynne serca Lady Dragon od Vivienne Westwood (na allegro znajdziecie bardzo dużo butów tego modelu, ale uwaga na podróbki, bo i ich nie brakuje). Istnieje również tańsza wersja i nadal jest oryginalna czyli „podmarka” Melissy nazwana Mel by Melissa. Powstała z myślą o młodszych dziewczynach, które nie mogą są pozwolić na duże wydatki. Podobno tworzywo Melek trochę się różni, choć to nadal mel-flex, zapach jest mniej intensywny i szybciej się ulatnia. Są to jednak zasłyszane informacje, ja nie miałam styczności z żadnym modelem, więc więcej na ich temat nie jestem w stanie powiedzieć.

Ja mam dwie pary tych butów- wysokie i płaskie, czyli model Ultragirl Cat i Incense Cat. O ile dobrze pamiętam do wyboru były trzy kolory- szare, czarne i czerwone. Mi najbardziej podobały się czarne. Miałam problem z wybraniem rozmiaru dla siebie i ze zdecydowaniem, który model podoba mi się bardziej, dlatego zamówiłam obie pary w różnych rozmiarach. Ultragirl ma rozmiar 39, a Incence 40 i o dziwo obie pary po przymiarce w domu okazały się dobre. Wtedy pojawił się problem, bo plan był taki, że jedne na pewno odsyłam z powrotem! W decyzji pomógł mi chłopak. Doszedł do wniosku, że skoro obie pary są dobre i obie mi się podobają to lepiej nie zwracać. W razie czego zawsze można buty odsprzedać. Wtedy wydawały się dobre choć obawiałam się, że w praktyce będzie inaczej. I faktycznie. Po dłuższym chodzeniu te płaskie nieco mnie obcierają, ale myślę, że nie jest to kwestia rozmiaru tylko samego kształtu buta. Moje stopy nie lubią niestety balerin. Bardzo trudno jest mi wybrać takie, które byłyby na prawdę wygodne. Wiązałam duże nadzieje z Melissami, bo słyszałam mnóstwo dobrych opinii na ich temat, a nie sprawdziły się tak jak tego oczekiwałam. Nie skreślam ich jednak. Na pewno je ponoszę, ale nie w dni w których będę musiała na prawdę dużo chodzić. Oswajam z nimi swoje stopy i przyznam, że za drugim razem już było lepiej. Duża różnica jest również, gdy założę je na rajstopy. Niektórzy narzekają, że stopy w tych butach pływają, pomimo zapewnień marki, że nie powinno tak się dziać. Muszę powiedzieć, że ja akurat nie odczułam jakiegoś większego pocenia się stóp, ale ja normalnie nie mam z tym problemu i też  nie było wielkich upałów, gdy akurat miałam je na sobie. Podejrzewam, że jednak przy wyższych temperaturach problem mógłby się już pojawić. Myślę, że na plus Meliss działa też to w jaki sposób są zaprojektowane. Model Ultragirl ma takie dziureczki przy palcach oraz jest dość mocno wycięty, a to sprawia że stopy ogólnie mają więcej powietrza.
Model Incense natomiast mógłby być o pół rozmiaru mniejszy, bo lekko zjeżdża ze stopy (gdybym chciała je wymienić na inny rozmiar, to niestety nie byłoby możliwości, bo trafiłam na ostatnie sztuki). Jeszcze ich dobrze nie przetestowałam, ponieważ jak do tej pory miałam tylko jedną okazję, aby je założyć i dość szybko zmieniłam Incense na płaskie. Przyznam się, że jestem z tych kobiet, które nie czują się zbyt pewnie w wysokich butach. Mellissy które posiadam są dość ciężkie i jak już wspomniałam nie trzymają się stopy, ale przez ten czas, gdy je na sobie miałam czułam się dobrze. Nigdzie mnie nie dusiły i ten obcas (bardzo wysoki jak na mnie) nie był tak wyczuwalny. Buty mają platformę, dzięki czemu stopa jest w wygodniejszym położeniu. Koniecznie muszę w nich pochodzić więcej na co dzień.
Jeszcze pozostała kwestia zapachu. Osobiście nie kojarzy mi się on z gumą balonową i szczerze mówiąc nie wiem z czym w ogóle mogłabym go porównać. Faktycznie na początku pachniały dość intensywnie, ale teraz gdy już trochę leżą to w cale tak bardzo ich nie czuć. Odnoszę wrażenie, że zapach za chwilę się ulotni.
Co do odsprzedania ich, to jestem bardzo niechętna. Pomimo kilku wad, nadal mi się podobają. Będę je jeszcze testować, więc co z nimi potem zrobię to się jeszcze okaże 🙂

A czy ktoś z was miał do czynienia z marką Melissa? Dajcie znać. I jak wam się podoba torebka? Powinnam ją jeszcze dokończyć?

Zapraszam też do obejrzenia filmu! 🙂

© Copyright - Nocny Motyl, wszelkei prawa zastrzeżone.