Tak mniej więcej wyglądał początek lipca. Straszne prawda?
Przeprowadzki są męczące, ale gdy się je wspomina – całkiem zabawne. Te poszukiwania wszystkiego, spanie na podłodze, zabawa w duże klocki lego (czyt. składanie mebli), później stosy pustych kartonów z którymi nie wiesz co zrobić, i to kiedy orientujesz się, że przecież nie masz talerzy i innych ważnych przedmiotów. Na szczęście rodzina i znajomi przychodzą z pomocą w takich chwilach, za co jestem ogromnie wdzięczna. Z ich wsparciem przeprowadzka stała się bardziej znośna. Choć tak naprawdę wcale nie było tak strasznie. Jestem tym podekscytowana, aż do teraz i nadal nie mogę się przyzwyczaić. Czeka mnie jeszcze urządzenie „kącika pracowniczego”, ale poza tym najgorsze za nami. Nie pozostało nam teraz nic innego jak tylko się cieszyć mieszkaniem i swoim towarzystwem.
Bardzo marzyło mi się posiadanie toaletki, albo przynajmniej czegoś co by ją przypominało. Miejsce z lusterkiem i kosmetykami w jednym miejscu… W tym roku spełniam swoje marzenia. W bardzo krótkim czasie spełniło ich się tyle, że chyba mogę śmiało powiedzieć, że nigdy w życiu nie byłam szczęśliwsza 😉
Przepiękne róże ze zdjęcia są z ogródka mojej mamy
Mamy gdzie spacerować. Ja już planuje jakieś sesje zdjęciowe, lub filmy. Mam gdzie tworzyć 😉
Widok na panoramę Bydgoszczy 😉
W tym miesiącu łąki mają takie piękne kolory.
No dobrze to teraz kulinarnie.
W restauracji Pepper mint w Bydgoszczy jadłam ciecierzyce w pomidorach. Tak mi zasmakowało, że postanowiłam spróbować zrobić własną wersję. Przesoliłam! Dodałam dziwnej pasty paprykowej z biedronki, nie smakując jej wcześniej, a to ona okazała się winowajcą przesolenia. Nie dostałam pomidorowej, a sprawdziłaby się lepiej. Z dodatkiem trzech puszek pomidorków, było zjadliwe, tylko strasznie dużo się tego zrobiło. Nie wiem kiedy następny raz będę miała ochotę na ciecierzycę. Kilka dni tej samej potrawy może wyjść uszami. Ot taka pierwsza duża wtopa w kuchni.
Za to ten koktajl to zdecydowany ulubieniec na upalne dni! Zmiksowany schłodzony arbuz z malinami i dodatkiem listków mięty. Robiłam też wersje samego arbuza z miętą. Rewelacja!
Nie wiem czy wiecie jak bardzo lubię lody? Nie mogę się im oprzeć. To mój ulubiony rodzaj deseru.
Pusty kawałek ściany to idealne miejsce na mini galerię. Obrazy będę fotografować i wystawiać na sprzedaż. Tutaj zdecydowanie brakuje passe-partout, ale nie miałam z czego zrobić, a już bardzo chciałam zobaczyć jak moje obrazy będą się prezentowały na tej ścianie. Oprawię je i wystawię na sprzedaż. Zaglądajcie do oferty! 🙂
Kiedyś nie miałam ochoty wieszać w swoim pokoju obrazów mojego autorstwa. Jakoś tak po prostu nie… Teraz jednak trochę mi się odmieniło i ostatnio nawet mam ochotę namalować coś dla siebie.
W tym miesiącu więcej pracy z kartką i płótnem niż z jedwabiem, wełną i dzianiną, ale to nawet wyszło mi na dobre. Myślę że powinnam więcej rysować, bo jakoś tak tracę w tym swobodę, którą miałam kiedyś.
A jak wam minął lipiec?